Maciej Siembieda
GAMBIT
Książka ma swój potencjał fabularny. Historyczne tło II wojny światowej, zimnowojenne akcje szpiegowskie, wielka polityka, zdrady, romans i szachowe rozgrywki. A wszystko to dzieje się w związku z poszukiwaniem na Podkarpaciu legendarnego miejsca w którym mają znajdować się przebogate złoża ropy naftowej. Wydawać by się mogło, że Maciej Siembieda stworzył dzieło na miarę ,,Kodu da Vinci". Niestety, jak dla mnie to powieść zmarnowanego potencjału. Rozumiem, że żeby połączyć wszystkie wątki (mające oparcie w faktach) trzeba było wymyślić bohatera. Jest nią Wanda Kuryło, dziewczyna o łemkowskich korzeniach, która dzięki ojcu ma zdolności do strzelania snajperskiego (ale w dalszej fabule nie ma to żadnego znaczenia). Jej historia z czasów okupacji przypomina mdławy tasiemiec serialowy ,,Wojenne dziewczyny". Chciała trafić do konspiracji - proszę bardzo, chciała mieć misję - proszę bardzo. Ukrywa się w Jaśle, gdzie konspiracja AK-owska kwitnie niczym w mieście stołecznym. Ucieka całkiem nie przypadkiem z więzienia gestapo i trafia od razu do Brygady Świętokrzyskiej, która rusza na Zachód. Dzięki temu Wanda ląduje w Monachium i tam zostaje cenionym agentem amerykańskiego kontrwywiadu DIA.
Ta cała naiwna powiastka psuje powagę autentycznych dramatów braci Ostrowskich opisanych w książce. Zmarnowany też wydaje się wątek zdrajcy Kalksteina.
Może jednak, jako miłośnik historii, za bardzo krytycznie patrzę na tę powieść. Gdy się przymknie oko, fabuła może wydać się ciekawa. Dlatego dla mnie to dobra i niestety tylko dobra książka.
Ps. Jeszcze jedno mnie nurtuje. Dlaczego bystra dziewczyna, która poznała współrzędne roponośnych terenów miała kłopoty z pamięcią i nie mogła zapamiętać tych kilku cyfr, chociaż z mozołem ryła je na medalionie? A może niepotrzebnie się czepiam...