niedziela, 30 stycznia 2022

 








Wiktor Paskow

BALLADA O LUTNIKU

Był sobie lutnik - mistrz nad mistrzami. Nazywał się Georg Henig. Był sobie też chłopiec, który dorastał w rodzinie muzyka i krawcowej w biednej dzielnicy Sofii. Nazywał się Wiktor. Chłopiec poznał staruszka Heniga i zaprzyjaźnił się z nim. Mistrz wołał na niego ,,złote dziecko - Wiktor król, infant" i opowiadał o świecie zmarłych, którzy przychodzą co noc w postaci cieni do jego piwnicznego mieszkania.
Piękna, nostalgiczna historia opowiedziana z lekkością i prostotą, nasycona dźwiękami skrzypiec, odgłosami heblowanego drewna na kredens.
Choć ballada to rodzaj literacki zarezerwowany dla poezji, to powieść Wiktora Paskowa czyta się w zasadzie jak jedną wielką pieśń, która opowiada o pięknie muzyki, o duszy zaklętej w drewnie o  tęsknocie i o przemijaniu. Opowiadaczem jest Wiktor, który oczami małego dziecka patrzy z fascynacją na otaczający go świat. Dla niego wszechobecna bieda jest czymś naturalnym, swojskim, oswojonym. Tak samo jak pijaństwo sąsiadów, nieustający żal matki do swoich bogatych krewnych, upór ojca, który przez konstruowanie kredensu pragnie udowodnić, że nie są aż tak ubogą rodziną. W tą normalność wkrada się jednak cień staruszka zapomnianego przez wszystkich mistrza lutniczego, który rozmawia już tylko ze zmarłymi i czeka na moment kiedy ci zabiorą go do Boga. Musi jednak jeszcze przed odejściem wykonać ostatnie skrzypce. Najlepsze, najwspanialsze, jakie jeszcze świat nie widział.
Dałem się unieść tej powieści wędrując wraz z narratorem po zakamarkach sofijskich kamienic, podwórkach i piwnicach. Dałem się unieść muzyce zaklętej w boskich skrzypcach ze spindlerowego drzewa. Poczułem się trochę jakbym  sam był małym Wiktorem, złotym dzieckiem, królem.

poniedziałek, 24 stycznia 2022

 









Piotr Oleksy

WYSPY ODZYSKANE


Od wielu lat fascynuje mnie urok wyspy Wolin, a moim odkryciem było zwiedzanie Karsiboru z perspektywy kajaka. Dlatego uznałem, że książka ,,Wyspy odzyskane" to będzie coś w sam raz dla mnie.

Autorowi Piotrowi Oleksemu należy się głęboki ukłon za próbę wyrwania z niepamięci historii zasiedlania pomorskich wysp odzyskanych (choć bardziej trafne byłoby określenie - pozyskanych) po II wojnie światowej. Może to ostatni moment, żeby zebrać wspomnienia żyjących jeszcze świadków: wysiedleńców, tak zwanych autochtonów i osadników. 

Książka zawiera fascynujące opisy trudnego losu przybywających na polski dziki zachód, czyli wyspę Wolin, Uznam i Karsibór rodzin z Wileńszczyzny, Podlasia, Kaszub, Wielkopolski. Ci ludzie, dawni rolnicy, urzędnicy, byli żołnierze musieli nauczyć się rybaczenia, połowu żeby móc przeżyć.  Wyspy były też magnesem przyciągającym różnych uciekinierów, awanturników, miłośników zamorskich przygód. Ta cała zbieranina ludzkich losów przez kolejne dziesięciolecia zaczęła budować nową społeczność, która oswajała to niezwykłe miejsce położone u ujścia Odry do morza. 

Momentami książka wydaje się przypominać rozprawę naukową. Zebrane  przez autora materiały faktograficzne mają oparcie w źródle bibliograficznym. Autorowi zdarza się też niestety kilkakrotnie powtarzać w różnych miejscach te same fakty. Świadczy to o tym, że książka powstawała fragmentami, które na koniec zostały zebrane w jeden zbiór. Mnie to jednak, jako czytelnikowi nie przeszkadzało. Ważne, że książka wciąga i odkrywa przemilczane oraz zapomniane fakty budowania polskości na bałtyckim archipelagu.

niedziela, 16 stycznia 2022


 






Joanna Opiat-Bojarska

ONI

Oni - czyli kto? Przestępcy - kanibale, czy grupa trzymająca władzę? A może ,,oni" to neurotypowi ze swoim dziwnym światem niejednoznacznych pojęć, tak trudnych do zrozumienia dla osób autystycznych? To chyba najciekawsze pytanie wyłaniające się z najnowszej książki Joanny Opiat-Bojarskiej. Sam pomysł, że dochodzeniem w sprawie popełnionej dziewiętnaście lat wcześniej zbrodni zajmuje się młody bohater - Kosma, mający zespół Aspergera już zasługuje na baczniejszą uwagę. Jednak choć sama intryga fabularna wydaje się być z początku interesująca i wciągająca, to im bliżej końca powieści, mam wrażenie, że autorka nieco gubi się w sensownym połączeniu wszystkich zagmatwanych wątków. Ostatecznie wychodzi jej z tego dość mało wiarygodna sklejka zbrodni, perfidii, zmowy milczenia i gminnej struktury mafijnej z okolic pojezierza powidzkiego.
Trochę rozczarowuje też dzielny policyjny bohater - czyli komendant Burzyński, któremu na początku tak nic się nie chce, że aż żal śledzić jego dalsze losy. Na szczęście komendant w końcu się ocknie i zacznie, jak na policyjnego bohatera przystało, działać skutecznie ażeby fabułę doprowadzić do finału. 
Najciekawszy jest oczywiście wątek Kosmy i Idy. To on nadaje ,,smaczku" całej kryminalnej intrydze i choćby dla niego warto po książkę sięgnąć i się w niej zaczytać.

 








Harlan Coben

MÓW MI WIN

Trudno polubić głównego bohatera powieści Windsora Horne Lockwooda III, czyli Winiego. Pyszałkowaty snob, hedonista, dziedzic fortuny, samozwańcze ramię sprawiedliwości wymierzanej w imię zasady ,,oko za oko". Mimo to, sensacyjna fabuła powieści Harlana Cobena wciąga w wir niecodziennego śledztwa prowadzonego po zabójstwie tajemniczego lokatora ekskluzywnego apartamentu na Manhatanie. Niecodziennego śledztwa, bo nie prowadzi go ani policja, ani FBI, czy prokuratura. Dochodzenie na własną rękę prowadzi sam Wini. Mając do dyspozycji nieograniczone środki finansowe, siłę swoich muskułów, helikopter na telefon i limuzynę prowadzoną przez niejaką Magdę z Wrocławia (sic!) nieustraszony Wini jest w stanie wyciągnąć od każdego nawet najbardziej skrywaną tajemnicę. Dochodzenie przynosi coraz bardziej zaskakujące odkrycia i odsłania rodzinne sekrety Lockwoodów. 

Harlan Coben napisał wciągającą powieść kryminalną. Nie jest to jednak żaden thriller. Win Lockwood nie jest postacią, którą chciałoby się polubić i zapamiętać na dłużej, a dobro które powinno zwyciężać, żeby książka miała satysfakcjonujący happy end ma niestety odcień szarości.