czwartek, 4 marca 2021


 






Andrij Lubka

KARBID


Jest taka kraina na zachodnio-południowym krańcu Ukrainy, która zwie się Zakarpacie. Niewielu światłych Europejczyków w ogóle zdaje sobie sprawę o jej istnieniu i nie zaprząta sobie umysłów myśleniem o niej. Tymczasem Zakarpatczycy są bardzo europejsko uświadomionymi obywatelami, gdyż jak sami przyznają leżą w samym środku kontynentu na styku czterech granic, kultur i systemów politycznych. Sprytni mieszkańcy pogranicza wykorzystują swoje położenie geograficzne i jak tylko umieją czerpią z tego zyski. Jedni żyją z przemytu inni zaś z jego tropienia i łapówek. Interes musi się wszystkim opłacać. Przemycać można wszystko: benzynę, wódkę, rowery, kiszoną kapustą, Pakistańczyków a nawet krew i organy do transplantacji. Trzeba tylko wiedzieć jak to robić. I tu w tej kombinatorskiej opowieści o przemytniczych inklinacjach Zakarpatczyków pojawia się nauczyciel historii z miasteczka Miedwiediów - Michajłyj Oleksijewicz, którego przezywano Karbidem. On sam zaś na wzór cesarza Tyberiusza i przygranicznej rzeki Tys (Cisy) nazywał siebie Tysem. Jest on ideowcem, któremu obce są przemytnicze interesy jego ziomków. Jego marzeniem jest przede wszystkim integracja Ukrainy z Unią Europejską. A ponieważ Unia nie kwapi się do poszerzenia swych granic na wschód, to Tys wymyślił, że Ukraina sama się z nią zintegruje. Do tego celu miałby służyć tunel, który z Miedwiedowia poprowadzi wszystkich Ukraińców na sąsiednie Węgry. Pomysł ten, ku jego zaskoczeniu znajduje wsparcie w gronie lokalnych przemytniczych bonzów, którzy szybko wprowadzają jego pomysł w czyn. Oczywiście budowlańcom prześwietlają zupełnie inne cele niż Tysowi. 

Książka Andrija Lubki ,,Karbid" ma swój podtytuł: ,,niewiarygodne tragikomiczne przygody pewnego szlachetnego człowieka i całej zgrai łajdaków, którzy szturmowali granicę wodą, niebem i lądem, aż doprowadzili bohatera do podziemnego królestwa cieni". To rzeczywiście szalona fabuła, która w zabawny i lekki sposób opowiada w nieco zakulisowy sposób o niełatwym życiu na ukraińskiej prowincji. Ukraiński sen o zachodniej Europie jest trochę pokrętny, bo z jednej strony każdy marzy o lepszym bycie, ale z drugiej, jak zauważa mer miasteczka, z czego by się wszyscy utrzymywali, gdyby nagle granica zniknęła? 
 Andrij Lubka z powodzeniem czerpie garściami i z prozy Jarosława Haśka, Josefa Škvoreckego, a w nawet wydaje mi się że i z Andrzeja Stasiuka. Dlatego jego opowieść ,,Karbid" wciąga od samego początku po ostatnie zdanie z posłowia. Tylko Mariczki mi szkoda... Bo czemu ona była winna...