środa, 7 kwietnia 2021


 






Szymon Słomczyński

MIM


To książka, która ma cechy osobowościowe. Jest jak spotkanie z obcym człowiekiem, który chce nam opowiedzieć swoją zagmatwaną historię. Spotykamy się na pogrzebie cioci Wandy. Z początku mam problem z odróżnieniem kto jest kim w rodzinie Łąckich i jakie relacje łączą poszczególnych jej członków. Daniel, Marek, Basia, Jerzy, Beata, Henryk, Olśniewscy, Irena. Do tego dochodzą retrospekcje: Ola, Paweł, Nadzieja, Marysia Kinczyk. To wszystko przytłacza, trochę zniechęca, ale nieznajomy ciągnie dalej swoją opowieść. Wątki stają się coraz bardziej intrygujące, wciągające. Nieznajomy ma na imię Damian i coraz bardziej uzależnia mnie od swojej opowieści. W końcu nie mogę już oderwać się od jego historii, łapczywie żądając dalszego odkrywania kolejnych kart z rodzinnych sekretów. Dlaczego to wszystko jest tak skomplikowane, aż niewiarygodnie pogmatwane? Ale wierzę Damianowi, bo choć nie budzi on mojej sympatii, a wręcz irytuje, to jednak jest postacią z krwi i kości osadzoną w naszej polskiej współczesności. 
Taka jest siła tej książki, niezwykłej, bo opowiedzianej w pewnym słowotoku, natręctwie myśli, z postrzępionymi wątkami, przetykana listami i e-mailami. Niecodzienna historia rodzinna. Tragiczna w swoim wymiarze, ale przez to bardzo realistyczna. Dająca do myślenia nad konsekwencjami swoich czynów, błędów i grzechów.







Marketa Bańkova

DROBIAZG. MIŁOŚĆ W CZASACH GENETYKI


Miłość po czesku, czyli i ,,śmieszno i straszno". Genetyczna odyseja po ludzkich historiach. 

Marketa Bańkova stawia przed czytelnikiem intrygującą hipotezę: co jeśli prawdziwa miłość nie jest uczuciem, a jedynie walką genów o przetrwanie i przetransponowanie się do młodszego nosiciela? 

W książce poznajemy historię młodego studenta genetyki Tomaśa mieszkającego w praskim akademiku, który szukając swoich biologicznych korzeni spotyka się z profesorem Koreśem - geniuszem, patologiem, neurologiem, po części malarzem amatorem, fotografem, a także cudotwórcą i hipnotyzerem jednocześnie. Oboje podczas pogawędki w klubie studenckim ,,Ryba" poznają niejaką Julie w której Tomaś się zakochuje. Jednak zbliżenie się do dziewczyny nie jest takie proste i może pociągnąć za sobą niezbyt pożądane dla bohatera konsekwencje. Tymczasem student Tomaś ma pewien kontrowersyjny koncept naukowy zmierzający do transpondencji swoich genów na myszy. 


Cała fabuła wydaje się niezwykle szalona i choć trąci humoreską, głównie za sprawą współlokatora z pokoju w akademiku - Capa, to jednak pozbawiona jest pewnej lekkości pozwalającej dać się porwać czytelniczej fascynacji. Wydaje mi się, że autorka zbyt serio podeszła do udowadniania swojej genetycznej hipotezy. Paranaukowe wywody wplecione w fabułę nużą i spowalniają tempo akcji. Chociaż to ,,drobiazg", to jednak trochę szkoda.