poniedziałek, 16 sierpnia 2021


 






Markus Zusak

ZŁODZIEJKA KSIĄŻEK

Czytając różne książki czasem trafia się (przypadkiem?) na prawdziwą perłę. ,,Złodziejkę książek" na pewno do takiej kategorii można zaliczyć. To opowieść która pochłania, wobec której trudno przejść bez refleksji, której nie da się zapomnieć. Może nie chodzi o samą historię w niej opowiedzianą, ale o sposób narracji. Bo jeśli narratorem jest spersonifikowana i empatyczna Śmierć, która przygląda się ludzkiemu życiu w trudnych czasach wojennych, to już możemy się spodziewać powieści niezwykłej, niestandardowej, trochę filozoficznej. Śmierć nie jest tutaj okrutna, bezlitosna, zimna, bez uczuć. Śmierć przychodzi zabrać dusze, jak posłaniec, ostatni towarzysz i przejmuje się niezwykłym losem człowieka. Przejmuje się losem małej dziewczynki Liesel Meminger - tytułowej złodziejki książek - którą od okrucieństwa wojny chronią słowa, te które czyta i te które sama zaczyna spisywać. 
Niesamowity jest obraz wojenny przedstawiony z perspektywy mieszkańców biednych przedmieść niemieckiego miasteczka w okolicach Dachau. Mimo, iż hitlerowska propaganda wmawia całemu narodowi, że są rasą panów, że powinni być dumni ze swoich zwycięstw początek wojny zaczyna przynosić stopniowo kolejne nieszczęścia, które w konsekwencji doprowadzą do wielkiej tragedii. Śmierć patrzy na to współczującym wzrokiem, nie ocenia, bo wie, że i tak przyjdzie w odpowiednim czasie po dusze biednych Żydów idących na zagazowanie, po duszę angielskich pilotów zrzucających bomby na miasta i po duszę tego, który swoimi słowami wywołał wojenną zawieruchę. Śmierć patrzy na losy małej dziewczynki, która chce żyć, chce kochać, chce czerpać radość szukając prawdziwej przyjaźni i rodzinnego ciepła. 
,,Złodziejka książek" jest niezwykłą powieścią, która porwała mnie w inny wymiar rzeczywistości, która pozwoliła spojrzeć na rzeczywistość wojenną trochę jakby z boku, trochę jakby z perspektywy Śmierci.  Teraz po lekturze zabieram ze sobą wspomnienie o Liesel, Rudym, Hansie i Rosie Hubermann, Maxie, o pięknych ludziach w trudnych, wojennych czasach.

 








Remigiusz Mróz

EKSTREMISTA

Trzecia część przygód Gerarda Edlinga pędzi przez fabułę niczym pociąg ekspresowy. Dziennikarka Gocha Rosa zajmuje się sprawą tajemniczego zniknięcia licealistki. Wpada na trop internetowej grupy dyskusyjnej w której pojawia się motyw kart z tarota. Na jej oczach inny licealista oblewa się benzyną i podpala. Giną inni nastolatkowie, a kiedy Gocha próbuje te fakty połączyć ze sobą zostaje porwana. Jej przyjaciel Edling rusza na pomoc. Musi odszukać tajemniczego ,,Siewcę". Nie ma za wiele czasu.

Myślałem, że wsiadając w ten szalony ekspres fabularny czeka mnie ostra jazda bez trzymanki do samego końca. Jednak gdzieś w połowie czytania książka zamieniła się w podmiejski osobowy, który zalicza wszystkie stacje po kolei. Kto jest ,,Siewcą"? Jak nie ten, to może kto inny... Klasyczna konstrukcja kryminalna. Gerard Edling tym razem podąża śladem lingwistycznym, co wydawać by się mogło dość ciekawym motywem, ale w polskich realiach mało wiarygodnym (gwara spiska - tak pasuje do refugium, jak czysty kintop do przekupki z rynku jeżyckiego). Szkoda, bo niestety sprawdza się stara prawda, że kontynuowanie fascynujących losów głównego bohatera z pierwszej części, w drugiej jeszcze ujdzie, ale w trzeciej jest już tylko jazdą po dobrej reputacji. 
Piszę z pewnym przekąsem, bo chciałbym dać więcej gwiazdek za ciekawy pomysł i za to, że książkę się dobrze czyta. W końcu mamy do czynienia z  wybitnym autorem, od którego chciałby się też więcej wymagać.