Małgorzata Klunder
DROGA DO ACHTOTY
Ta powieść jest jak pięć kostek cukru wsadzonych na raz do buzi. Jest tak słodko, że aż niedobrze. Lubię czytać książki, których akcja dzieje się w miejscach, które dobrze znam. Poznań, ulica Pamiątkowa, Krzesiny to bardzo realne i namacalne tło powieści o perypetiach rodziny Niziołków. Ekscytujące się też wydaje prywatne życie duchownych, zmagających się z codziennymi obowiązkami, bez epatowania modnymi ostatnio skandalami. Drażni jednak wszędobylski hurraoptymizm rozsiewany na prawo i lewo przez narratorkę. W super genialnej, pobożnej i tradycjonalistycznej rodzinie Niziołków wszystko idzie jak z płatka, wszystko się udaje, wszystko się spełnia. Szczęśliwi są ksiądz proboszcz Tadeusz, super wikary Janeczek, Elka i konwertyta David, Merry i cudem wyratowana Wiolka, przeszczęśliwe są dzieci ze szkoły, nauczyciele (prawie wszyscy), pielęgniarki i lekarki (poza jednym wrednym lekarzem), znajomi ze Szkocji, a nawet policjanci z patrolu drogowego. Chyba najmniej szczęśliwy w tym wszystkim jest czytelnik.
Żal wypluć pięć kostek cukru, ale przełknąć jeszcze trudniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz