Fredrik Backman
MĘŻCZYZNA IMEINIEM OVE
Czy można być bardziej irytującym mężczyzną niż marudny, obrażony na cały świat wdowiec, który stracił ostatni cel w życiu, gdy został odesłany na emeryturę? A jednocześnie, czy można być prostolinijnym, prostodusznym i uczynnym staruszkiem, który postrzega świat jedynie w kategoriach czarno-białych? W jednym i w drugim przypadku mowa o głównym bohaterze książki Fredrika Backmana - czyli o Ove. Mężczyzna imieniem Ove, mieszkający w domku z małym ogródkiem na osiedlu podobnych domków stosuje w życiu proste zasady. Albo coś jest zakazane, jak zakaz wjazdu samochodów na osiedlową uliczkę i wtedy należy się do zakazu bezwzględnie stosować, albo coś jest tak dobrego, jak marka samochodu Saab, i wtedy nie należy tego nigdy zmieniać. Świat prostych zasad Ovego kończy się wraz ze śmiercią żony Sonji. Ove nie widzi już sensu życia i postanawia umrzeć. Jednak próbę samobójczą przerywa pewien gamoń, który nie umie prawidłowo zaparkować samochodu z przyczepką oraz jego żona Parveneh, która ośmieli się zapukać z prośbą o pomoc do drzwi mieszkania Ove. Od tego momentu życie głównego bohatera nabierze nowego kolorytu.
Chociaż wcześniej widziałem już film (w szwedzkiej wersji) dałem się ponieść książkowej powieści i bez oporu popłynąłem z jej nurtem. Im bardziej zanurzamy się w historię życia Ove, tym bardziej irytujący staruszek przemienia się w kogoś, komu kibicujemy i w pełni współczujemy. Przyzwyczajmy i oswajamy się z nim jak osiedlowy kot, przybłęda. Odkrywamy w nim drugie, pełne dobroci i bezgranicznej uczciwości oblicze.
Książka może nie chwyciła mnie jakoś za serce i nie wzbudziła odruchu wzruszenia, ale przyniosła wiarę w to, że dobro czynione drugiemu człowiekowi powraca. Zacząłem się nawet zastanawiać ile we mnie samym jest z Ove i na ile sam jestem jeszcze w stanie zmienić malkontenctwo w coś pożytecznego dla innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz