Bartosz Szczygielski
Doliną cieni spacerują dobre pomysły. Niestety, grzęzną w bagnie miałkiej narracji.
Bartosz Szczygielski, zdawać by się mogło, serwuje nam rasową powieść kryminalną. Zaczyna się ostro, a nawet krwawo. Mamy świat męskich, brutalnych spraw: nielegalne biznesy, wymuszenia, przemyt, strzelanina w lesie, ucieczka. Och, to już nie kryminał soft, ale prawdziwa fabuła akcji i sensacji... Niestety, nic bardziej mylnego...
Tomasz Rach ukrywający się przed światem na polsko-ukraińskim pograniczu pod fałszywą tożsamością dostaje nielegalne zlecenie, które zapewnić ma mu całkiem pokaźny dochód. Za sprawą niespodziewanego spotkania w lesie ze Strażą Graniczną zmienia się zupełnie koncepcja jego działań. Dotychczasowa zleceniodawczyni Marta umiera, a nowe zlecenie otrzymuje od młodej dopiero co spotkanej dziewczyny Heleny. Ta zmusza go do powrotu do dawnego świata w którym funkcjonował jako Michał Wawrzyniec - właściciel firmy transportowej i mąż Agnieszki. Nowe zlecenie dotyczy właśnie odszukania byłej żony z którą rozstał się (w sumie nie wiadomo dlaczego) piętnaście lat wcześniej.
To, co tak dobrze się zaczęło roztapia się w miernej telenoweli o losach małomiasteczkowych koligacji i powiązań. Kto jest kogo dzieckiem, kto jest ojcem, a kto z kim i kiedy miał romans? Niby wszyscy w Kozłowie Biskupim wszystko o wszystkich wiedzą, ale nie powiedzą. Najwięcej to chyba wie ksiądz Jan, ale jego obowiązuje tajemnica spowiedzi. No, chyba, że zdradzi ją swojemu przyjacielowi Michałowi vel Tomaszowi Rachowi, któremu kiedyś (też w sumie nie wiadomo po co) pomógł zmienić tożsamość.
Ach, wszystko to takie miałkie i rozczarowujące. Miało być sensacyjnie, a wyszło tak jakoś blado i bez emocji.
DOLINA CIENI
Doliną cieni spacerują dobre pomysły. Niestety, grzęzną w bagnie miałkiej narracji.
Bartosz Szczygielski, zdawać by się mogło, serwuje nam rasową powieść kryminalną. Zaczyna się ostro, a nawet krwawo. Mamy świat męskich, brutalnych spraw: nielegalne biznesy, wymuszenia, przemyt, strzelanina w lesie, ucieczka. Och, to już nie kryminał soft, ale prawdziwa fabuła akcji i sensacji... Niestety, nic bardziej mylnego...
Tomasz Rach ukrywający się przed światem na polsko-ukraińskim pograniczu pod fałszywą tożsamością dostaje nielegalne zlecenie, które zapewnić ma mu całkiem pokaźny dochód. Za sprawą niespodziewanego spotkania w lesie ze Strażą Graniczną zmienia się zupełnie koncepcja jego działań. Dotychczasowa zleceniodawczyni Marta umiera, a nowe zlecenie otrzymuje od młodej dopiero co spotkanej dziewczyny Heleny. Ta zmusza go do powrotu do dawnego świata w którym funkcjonował jako Michał Wawrzyniec - właściciel firmy transportowej i mąż Agnieszki. Nowe zlecenie dotyczy właśnie odszukania byłej żony z którą rozstał się (w sumie nie wiadomo dlaczego) piętnaście lat wcześniej.
To, co tak dobrze się zaczęło roztapia się w miernej telenoweli o losach małomiasteczkowych koligacji i powiązań. Kto jest kogo dzieckiem, kto jest ojcem, a kto z kim i kiedy miał romans? Niby wszyscy w Kozłowie Biskupim wszystko o wszystkich wiedzą, ale nie powiedzą. Najwięcej to chyba wie ksiądz Jan, ale jego obowiązuje tajemnica spowiedzi. No, chyba, że zdradzi ją swojemu przyjacielowi Michałowi vel Tomaszowi Rachowi, któremu kiedyś (też w sumie nie wiadomo po co) pomógł zmienić tożsamość.
Ach, wszystko to takie miałkie i rozczarowujące. Miało być sensacyjnie, a wyszło tak jakoś blado i bez emocji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz