Andrzej Muszyński
PODKRZYWDZIE
Bardzo, ale to bardzo starałem się przekonać do tej opowieści. Chciałem wniknąć, nasiąknąć i podążyć śladem szkicowanym przez narratora. Czułem, że za opowieścią o życiu na wsi czai się jakaś magiczna siła, tajemnica, którą zrozumieć mogą jedynie ,,tuziemcy".
Świat widziany oczami małego chłopca, który podpatruje codzienność swojego Dziadka i Babci zdawał się być fascynującym zapisem ludzkich losów dopasowanych do rytmu przyrody. Diariusz Dni Słonecznych, babie lato, jesień, zima nie zima, Cicha Noc i prawie wiosna...
Dziadek wiecznie wpatrzony w małe okienko skrywa w sobie tajemnicę. Boi się Onego. Znika na długie godziny, by idąc przez las dotrzeć do Podkrzywdzia. Ale gdzie ono jest? Tego mały chłopiec nie może się dowiedzieć. Nawet najmądrzejszy we wsi Stójkowy nie jest w stanie mu w tym pomóc.
Chciałem zrozumieć świat widziany oczami małego chłopca, ale autor wcale mi w tym nie pomagał. Andrzej Muszyński buduje świat oparty na hermetycznych wizjach, które rodzą się w jego świadomości. Maluje słowem obraz, który bardziej przypomina różnobarwne plamy niż pejzaż. I nie jest to poezja. Trudno więc, bardzo trudno i ciężko wniknąć w narrację. Jeszcze trudniej się nią zachwycić. Mnie się nie udało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz