Fredrik Backman
NIESPOKOJNI LUDZIE
Historia najgorszego napadu na bank i najgorszej akcji wzięcia zakładników w mieszkaniu na sprzedaż. Do tego dwójka policjantów: ojciec i syn, którzy kompletnie nie radzą sobie z ułożeniem stosunków między sobą oraz z rozwikłaniem zagadki gdzie zniknął rabuś? Czy to przepis na udaną powieść? I tak i nie...
Z jednej strony mamy skomplikowany scenariusz w którym nic nie jest takie, jakie mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Kim jest dziwny rabuś, który nie zna się ani na rabunku, ani nie potrafi sensownie wytłumaczyć po co wziął zakładników? Czy znaleziony na klatce schodowej dziecięcy rysunek przedstawiający małpkę, żabkę i łosia będzie kluczem do rozwiązania zagadki? Wzięci na zakładników potencjalni kupcy oglądający na dzień przed sylwestrem mieszkanie wydają się zbieraniną przypadkowych osób. Ale czy na pewno? Skaczący z mostu samobójca, jak uprzedził w pierwszym rozdziale autor, nie ma nic wspólnego z dalszymi losami bohaterów. Czy jednak autor nie wodzi nas za nos i nie droczy się z czytelnikiem?
Z drugiej strony jeżeli spodziewamy się lekkiej, zabawnej lektury to lepiej nie idźmy tym tropem. Psychologiczne portrety, skomplikowane relacje, ludzkie dramaty - to dostajemy w dalszej części powieści. Nieudolne przesłuchania poszczególnych świadków prowadzone przez policjantów drażnią do tego stopnia, że chciałoby się krzyczeć: co za idioci!
Na szczęście mamy zakończenie, które próbuje te wszystkie zagmatwane wątki, wszystkie sprawy i rzeczy, które pojawiają się w fabule połączyć w jedną nić. Dla mnie to jednak było na tyle pokomplikowane, że po skończeniu czytania nabrałem ochoty na powtórne zagłębienie się w książkę, żeby lepiej wszystko zrozumieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz