niedziela, 1 stycznia 2023












Mirosław Miniszewski

OPOWIEŚCI ZE WSI OBOK

W książce obok której nie da się przejść obojętnie bardzo nietypowa sytuacja. Narrator z doktoratem z filozofii szukający zajęcia, a egzystujący obecnie na podlaskim odludziu, został zatrudniony przez miejscowego młynarza - biznesmena okrutnika w charakterze taniej siły roboczej i zaprzęgnięty żelaznym łańcuchem do młyńskiego koła... 

Te i inne niesamowite historie przez które przewijają się zjawy, bagienne potwory, diabły z piekła rodem i pokutnice nawiedzające spokojnych mieszkańców podlaskiej wsi tworzą fantastyczny, pełen czarnego humoru pejzaż współczesnej polskiej prowincji, tak zwanej "wschodniej ściany". Pejzaż ów dopełniają stada nienawistnych faszystów, krypto homoseksualistów, miejscowych transwestytów, krwiożerczych myśliwych, tępych urzędników z powiatu i gorliwych funkcjonariuszy państwowych. Biada obcemu, który nieopatrznie, tudzież przypadkiem zapuści się w te mroczne strony i drogę zagubi, lub zło czyniąc będzie chciał przemieniać miejscowe zwyczaje. Tam mu ni proboszcz, ni Mała Chechła, ani Baba Chwałpa Bandu straszne krafty czyniąca już nic pomóc nie może.

Trudno powieść Miniszewskiego jednoznacznie zakwalifikować i ocenić. Krótkie opowiadania raz bawią do łez, nieraz poruszają do przemyślenia, a czasem niestety są po prostu ,,od czapy". Jak w krzywym zwierciadle przeglądają się tam nasze polskie współczesne przywary, nasze stosunki międzyludzkie, nasza hipokryzja, świętoszkowatość i politykierstwo. To duży plus. Jednak im dalej w las tym ciemniej, a bagno coraz większe. Najlepiej nie czytać tej książki na jednym wydechu, bo można się zakrztusić. Lepiej czytać w odcinkach z kilkudniową przerwą. Warto przy tym zrobić sobie kogel-mogel z pięciuset jaj według przepisu pani Wali. Wtedy rozrywka jest bardziej wysmakowana i przyniesie większe zadowolenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz