Anna Rybkowska
UŚMIECH ZIMY
Któż z nas by nie chciał otrzymać niespodziewanie w spadku dworku na Podlasiu? Cóż za urocza perspektywa. Warunek jeden: trzeba tam natychmiast zamieszkać i pobyć przynajmniej przez jeden rok. A to dla głównej bohaterki powieści ,,Uśmiech zimy" - Bereniki Popielawskiej wyzwanie, któremu trudno będzie sprostać.
Książka wciąga, porywa w świat skomplikowanych relacji międzyludzkich, rodzinnych i miłosnych. Wszystko jest jednak tak realnie wiarygodne, jakbyśmy słuchali opowiadania z życia jakieś naszej znajomej koleżanki. Trochę w tym wszystkim narracyjnego chaosu, rwanych wątków, dygresji. Ale czyż takie właśnie nie są opowiadania naszych wygadanych znajomych?
,,Uśmiech zimy" to dobra powieść w odcinkach (mają być cztery, każdy na inną porę roku). Trudno jednak nie uciekać od porównania do ,,Domu nad rozlewiskiem" Małgorzaty Kalicińskiej. Niby podobne klimaty, podobne problemy, ale wydaje mi się, że Anna Rybkowska przez całą fabułę usilnie próbuje udowodnić, że jej pomysł na ucieczkę z miasta na głęboką prowincję i odkrywanie uroków sielskiego życia jest zupełnie inną opowieścią od tej zaoferowanej niegdyś przez panią Kalicińską. Stąd może dość niejasne wątki fantastyczne, znikające przedmioty i dziury w czasoprzestrzeni. W dodatku mamy serwowany skromnymi porcjami w odcinkach tajemniczy dziennik z niejasnym przesłaniem pozostawiony przez poprzedniego właściciela dworu - malarza Maksymiliana Styka. Szkoda, że w tej pierwszej części nie dowiemy się za bardzo co tak na prawdę dzieje się dworku w Naboku i jaką rolę odgrywa w nim nowa właścicielka. Może to taki haczyk promujący dalsze części?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz