Saša Stanišić
SKĄD
Tytuł książki Sašy Stanišića powinien mieć znak zapytania: "Skąd?" Cała ta autobiograficzna opowieść jest w zasadzie jednym wielkim pytaniem, które autor zadaje sam sobie: skąd pochodzę? Jak sam pisze urodził się w deszczowy dzień 7 marca 1978 roku w Visegradzie nad Driną. Jako młody chłopak dorastał w Jugosławii i czuł się Jugosłowianinem. Wojna, która rozpętała się na Bałkanach w 1992 roku zmieniła wszystko. Wraz z rodzicami został zmuszony do ucieczki z kraju i wyjazdu do Niemiec, do Heidelbergu. Tu musiał określać swoją tożsamość na nowo. Dla Niemców był jedynie kimś, kto ma ,,śmieszne znaczki” nad nazwiskiem. Po latach, jako dojrzały mężczyzna wraca do Bośni, by odszukać swoje korzenie. Stanišić przyznaje, że jego pochodzenie najlepiej określają obie babki (jedna Serbka, druga bośniacka muzułmanka), a zwłaszcza matka ojca, czyli Kristina. To też opowieść o jej życiu, o odwadze, śmiałości, o tym jak, niczym szef lokalnej mafii, rządziła całą rodziną.
Autobiografia jest dość trudna w odbiorze, składa się z wielu obrazków, reminiscencji, przemyśleń. Gdzieś w głębokim tle jest też okrucieństwo wojny w Bośni i jej bezsens. A jednocześnie jest to też zarys świata rodzinnych historii, niezwykłych tradycji i zwyczajów, gdzie realia mieszają się z legendami. Bonusem książki jest niebanalne zakończenie, do tworzenia którego autor zaprasza samego czytelnika. Sami możemy stworzyć opowieść i ją zakończyć.
Myślę, że duże brawa należą się też tłumaczce Małgorzacie Gralińskiej, która nie miała łatwego zadania tłumacząc z języka niemieckiego historię pełną serbsko-bośniackich zawiłości.