ŚLADY ŻYCIAS
Tom II. SMAK WIOSNY
Po drugi tom ,,Śladów życia" sięgnąłem z rozpędu mając nadzieję, że po obiecującym pierwszym tomie fabuła dostanie skrzydeł i się ciekawie rozwinie. Tymczasem spotkało mnie rozczarowanie i podobne do losów głównej bohaterki zniechęcenie...
Berenika zasiedliwszy otrzymaną w spadku posiadłość w Nabokowie na Podlasiu popada w wiosenną depresję i apatię. Zdradzona przez swego partnera Brunona, sama nie będąc pod tym względem bez winy, szuka wsparcia w pogawędkach z miejscowym, starym proboszczem Parazym. Drugi z kochanków agronom Jakub zastanawia się co takiego jeszcze parę tygodni temu widział w Berenice i się gdzieś ulatnia. Z weterynarzem też raczej nic nie wyjdzie. Pojawiają się za to kolejne zjawy, majaki, jakieś poplątanie czasu i przestrzeni. Na domiar złego na kark bohaterki zwala się cała rodzina z Poznania: rodzice dowiezieni karetką, syn Bartek z chyba niezbyt lubianą synową, lecząca rany po nieudanym związku córka Edyta, skruszony Bruno, a wraz z nim jego eks, eko-żona i ich syn Igor, który ma na wszystko wyje..ne. Istny kogel-mogel, który okazuje się dla mnie zbyt ciężkostrawny. Na szczęście rozdziały są na tyle krótkie, że łyka się je szybko i bez bólu.
Odniosłem wrażenie, że w ,,Smaku wiosny" więcej jest odautorskich, wynikających z kobiecej wrażliwości rozliczeń z życiem, przemyśleń i swego rodzaju manifestów, niż fabularnych wątków i wciągającej akcji. Może dlatego lepiej się nie męczyć i od razu przejść do tomu trzeciego.