Peter Stancik
BEZROŻEC
Tej książce trzeba dać się porwać. Nie warto zastanawiać się, co jest prawdą, co prawdopodobne, a co już zupełną aberracją. Nawet cytaty na początku każdego rozdziału nie koniecznie są prawdziwe.
Inspektor Libor Lavabo z czeskiej Pragi zostaje skierowany do rozpracowania tajemniczej sprawy pożaru stajni na Cesarskiej Wyspie w którym zginęło (uległo samozapłonowi) dwanaście nosorożców. Upss, przepraszam... nosorożyc. Wszystko co dalej dzieje się w książce jest tak nieprawdopodobne, że zaczyna wciągać w szaleńczy wir zdarzeń od którego wręcz trudno się oderwać.
Początkowo kulinarno-erotyczne peregrynacje inspektora Lavabo po autentycznych miejscach w Pradze bawią i dają poczucie lekkiej groteski. Jednak kiedy bohater dociera na cmentarz szkoleniowy na Smichovie zaczyna się prawdziwy danse macabre. Tu już śmiech zamiera na ustach.
Myślę, że ,,Bezrożec" Petra Stancika zachwyci na pewno każdego miłośnika literatury czeskiej. Jest bowiem w tej powieści pewna lekkość bytu i typowa czeska społeczna autoironia. Jest jednak też wyczuwalna nuta egzystencjonalnej bierności wobec losu, a więc i brak wiary w dobre zakończenie. Może dlatego książka ta stanowi dla mnie mieszankę uczuć, która nie pozwala mi dodać kolejnej gwiazdki by uznać ją za rewelacyjną.