Anthony Horowitz
POGRZEB NA ZAMÓWIENIE
Czasami książkę można poznać już po okładce. Nie polecam jednak tej metody badawczej w przypadku powieści kryminalnej ,,Pogrzeb na zamówienie". Ociekający krwią znak drogowy i czaszka zapowiadają krwisty niemalże horror. Tymczasem nic z tych rzeczy. Trup w książce pojawia się i owszem, nawet nie jeden, ale bardziej w konwencji oprawy domu pogrzebowego, niż klasycznej maszynki do mięsa. A komu czaszka skojarzy się z dramatem Szekspira może już śmiało nie czytać zakończenia. W dodatku śmieszą hurraoptymistyczne zachwyty na skrzydełkach okładki zaczerpnięte z recenzji... nikomu nieznanych blogerów.
Dobrze, nie warto pastwić się nad szatą edytorską powieści, za którą autor nie odpowiada. Odpowiada za to za treść, a że jest sprawnym pisarzem, twórcą scenariuszy do cieszących się dużą oglądalnością seriali kryminalnych, to mamy całkiem dobre czytadło. Dobre, to nie znaczy zachwycające.
Kryminał jakich wiele, według tego samego odwiecznego schematu: nic co na początku wydaje się oczywiste, takie oczywiste na końcu już nie jest, a zabójcą będzie zawsze ten, którego najmniej byśmy podejrzewali. Samotnie mieszkająca w Londynie starsza pani Diana Cowper przychodzi do zakładu pogrzebowego by zaplanować już za życia ceremonię swojego pogrzebu. Kilka godzin później zostaje zamordowana we własnym domu. Policja oczywiście umywa ręce i szybko chce zamknąć sprawę dowodząc, że była to robota przypadkowego włamywacza. Do akcji jednak wkracza policyjny konsultant, były detektyw Hawthorne, który niczym Sherlock Holmes wie wszystko, ale nie powie. Towarzyszyć mu będzie sam autor, który jest głównym bohaterem powieści. To on pod namową Hawthorna zgadza się napisać książkę o pracy detektywa przy rozwiązywaniu tej dość dziwnej sprawy. Jest to układ czysto biznesowy, gdyż wspólnicy mają podzielić się fifty-fifty z dochodów z przyszłej książki. Mamy zatem opowieść o powstawaniu powieści kryminalnej.
Akcja intryguje z początku, ale gubi się nieco w mało porywających przesłuchaniach głównych świadków znających panią Cowper. Sugestie, że morderstwo może mieć coś wspólnego z wypadkiem samochodowym, który miał miejsce dziesięć laty wcześniej, to oczywiście zasłona dymna. Nużą też miejscami megalomańskie dygresje autora o procesie powstawania powieści i o jego pracy z wybitnymi reżyserami i aktorami. Przejście jednak na tematy aktorskie staje się momentem przełomowym książki. Tuż po pogrzebie Diany zostaje zamordowany jej syn, znany i ceniony aktor holywoodzki. Tu akcja nabiera tempa i robi się naprawdę ciekawie. Szkoda tylko, że zakończenie zgodnie z wcześniej przeze mnie przytoczoną logiką powieści kryminalnej, jest takie przewidywalne.