Tadeusz Różycki
ZŁODZIEJE ŻARÓWEK
A więc, kto wykręcał żarówki w bloku? Wiem, nie zaczyna się zdania od więc, jak mówiła pani w szkole, ale ona widocznie nigdy nie weszła do Stefana do przedpokoju.
Podróż narratora ze słoikiem imieninowej kawy w ziarnach przez zakamarki komunistycznego blokowiska do mieszkania Stefana, który ma enerdowski młynek do mielenia to prawdziwy rarytas wspomnieniowych smakołyków. To nostalgiczny obraz młodzieńczych przeżyć i doznań z lat 80-tych minionego wieku. Kto mieszkał w tym czasie na osiedlu z wielkiej płyty poczuje z pewnością bluesa.
Tomasz Różycki zabiera nas w podróż po codzienności życia mieszkańców PRL-owskich osiedli. To co wydawać by się mogło wówczas zwyczajne: wybuchające telewizory, identyczne meblościanki, brunatna żybura z kranu, śmierdzące zsypy, fekalia w przejściach łącznikowych, czy legendarne kradzieże żarówek na korytarzach, w relacjach autora przybiera kostium komizmu i przeobraża się w niemal poetycki opis napędzanej przez nierozpoznanych bogów podniebnej podróży statkiem kosmicznym.
Całość jest podana w lekkiej narracyjnej formie i doskonale się ją czyta. Polecam zwłaszcza tym czytelnikom, którzy mogą z ręką na sercu zaświadczyć: tak było!